Ducha nie gaście

Władze państwowe uznały, że OSP muszą funkcjonować pod silnymi rozkazami oraz kontrolą Państwowej Straży Pożarnej i organów administracji rządowej. Władza zapomniała, że jesteśmy samodzielnymi, niezależnymi stowarzyszeniami. Państwo nie pamięta, że to strażacy ochotnicy dobrowolnie i społecznie wykonują różne ważne zadania publiczne, na które musi być zapewnione finansowanie. I nie jest to żadna łaska,
bo po to ludzie płacą podatki, żeby te środki były sprawiedliwie dzielone
na różne działania publiczne.

Rozmawiamy z prezesem Związku Młodzieży Wiejskiej i wiceprezesem Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP Adamem Nowakiem, który przekonuje, że postawienie na młodzież w ochotniczych strażach pożarnych jest inwestycją z gwarancją pewnego zysku.

DOROTA PARDECKA


Niepokoi Druha coraz większe dążenie władzy do centralizacji i podporządkowywania mechanizmom państwowym wszelkich przejawów życia społecznego?

W ostatnich latach mamy do czynienia ze zmianą modelu pojmowania czy też nawet finansowania ochotniczych straży pożarnych. Władze państwowe uznały, że OSP muszą funkcjonować pod silnymi rozkazami oraz kontrolą Państwowej Straży Pożarnej i organów administracji rządowej. To tak jakby władza zapomniała, że jesteśmy samodzielnymi, niezależnymi stowarzyszeniami. Już sama nazwa ochotnicza straż pożarna wskazuje, że bez chęci działania nie ma mowy o tym ruchu. Państwo nie pamięta również, że to strażacy ochotnicy dobrowolnie i społecznie wykonują ważne zadania publiczne. Do tych zadań należy bezpieczeństwo powszechne na obszarach wiejskich, zapewnienie ochrony przeciwpożarowej, ale też wychowanie młodzieży, funkcje kulturalno-edukacyjne, szeroko pojęta prewencja i na te zadanie musi być zapewnione finansowanie. I nie jest to żadna łaska, bo po to ludzie płacą podatki, które trafiają czy to do administracji rządowej, czy do samorządu, żeby te środki były sprawiedliwie dzielone na różne działania publiczne. Jednym z tych zadań jest bezpieczeństwo, a jest ono realizowane przez ochotnicze straże pożarne.

Na samorządy państwo przerzuciło wiele obciążeń, drenując ich budżety. Coraz częściej podkreślają to nawet strażacy ochotnicy, którzy blisko współpracują ze swoimi gminami i widzą, co się dzieje.

Z wielkim ubolewaniem przyjmuję fakt, że w ostatnich latach jednostki samorządu terytorialnego – urzędy gmin, miast, starostwa, urzędy marszałkowskie są ograbiane z tzw. dochodów własnych, które swobodnie mogą, a nawet powinny być przeznaczane na inwestycje i realizację zadań publicznych. Systemowe rozwiązania, które przed laty ułatwiały życie w lokalnych wspólnotach i wspierały samorządy, obecne państwo zastąpiło modelem rozdawnictwa czekowego. Czyli zamiast oddać pieniądze, które się tym samorządom po prostu należą, władza państwowa stworzyła system, w którym trzeba chodzić po prośbie i błagać parlamentarzystów, żeby przekazali środki na ważne zadania i inwestycje. To tak jakby samorządy czy to radni gmin, wójtowie, burmistrzowie, starostowie sami nie wiedzieli, na co najlepiej przeznaczyć środki. Jest to sytuacja niedopuszczalna, bo pozbawia lokalne struktury samorządności i wpływu na rzeczywistość.

Minister czy premier nigdy nie będzie miał dobrego rozeznania w rzeczywistych potrzebach lokalnych społeczności i właściwej kolejności ich zapewniania, jakie z pewnością mają samorządy.

Popatrzmy na proste rozwiązanie. Dziś mamy te czeki, granty, zgodnie z programami rządowymi, o których nigdy nie wiadomo, czy mają do końca pokrycie finansowe. A jeśli dla gminy wiejskiej, w której mamy 15 radnych, przekażemy w ramach dochodów własnych 10 mln zł na inwestycje, to każdy z radnych mógłby w swoim terenie inspirować realizację projektów i zadań za średnio 600 tys. zł. Musielibyśmy oczywiście zmienić przeliczniki, żeby gminy miały większe dochody własne. Oczywiście cała rada gminy mogłaby zdecydować o sfinansowaniu z tych środków jednego wspólnego ważnego projektu i nie musiałaby prosić władz rządowych. Ale teraz mamy taką tendencję, że to wojewoda, minister czy poseł wie lepiej, czego potrzebuje lokalna wspólnota. Jest też inny element, który pośrednio dotyka nas strażaków. Jako OSP często współpracujemy ze szkołami, które są ważnymi placówkami w naszych społecznościach, strażacy posyłają do nich własne dzieci. Subwencja oświatowa nie pozwala gminom na pokrycie kosztów wynagrodzeń nauczycieli. To największy problem dla samorządu – jak skleić budżet z uwzględnieniem rosnących kosztów płacy minimalnej, czyli wynagrodzeń, za którymi nie idą pieniądze. Dlatego mówimy wprost, że subwencja oświatowa powinna w pełni pokrywać wynagrodzenia nauczycieli. Wtedy środki, które samorząd musi przeznaczyć na szkoły, mógłby przeznaczyć na inne ważne zadania. Niestety tą samą sytuację mamy z podziałem środków na ochotnicze straże pożarne.

Strażacy to dostrzegają, wystarczy poczytać opinie w Internecie i materiały przysyłane do „Strażaka”.

Oczywiście, bo gdy popatrzymy na okres sprzed 8‒10 lat, to wówczas kluczowy nacisk kładziony był na te jednostki, które biorą udział w akcjach i tu przykładem była wysoka dotacja na krajowy system ratowniczo-gaśniczy, a pozyskiwanie samochodów zmuszało samorządy do szukania partnerów: WFOŚiGW, Lasów Państwowych, urzędu marszałkowskiego, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, prywatnych sponsorów. Ale ostatecznie okazywało się, że za 150 tys. zł wkładu własnego gminy można było pozyskać nowy średni samochód pożarniczy. Dziś do takiego samochodu gmina musi dołożyć co najmniej 700 tys. zł. Jest to sytuacja kuriozalna. Mówiąc wprost, strażacy zostali oszukani swoimi własnymi pieniędzmi. Bo jeśli popatrzymy na 450 czy 470 tys. zł dotacji przekazywanej przez PSP i MSWiA w formie kartonowego czeku, to w tym zawiera się około 300 tys. zł podatku VAT, którego samorząd gminny ani ochotnicza straż pożarna rozliczyć nie może, bo przecież wyjeżdżając do pożaru, nie wystawiamy faktury VAT mieszkańcom, którzy potrzebują pomocy. To jest kolejna sprzeczność, z którą mamy do czynienia.

Druh angażuje się też aktywnie w sprawy młodych ludzi?

Ochotnicze straże pożarne realizują wiele zadań, jeżeli chodzi o młodzież. Często jesteśmy jedynymi organizacjami pozarządowymi, które poza szkołami prowadzą działania z zakresu edukacji i wychowania w środowisku wiejskim. Mówię o tym w podwójnym charakterze – jako wiceprezes Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczypospolitej Polskiej, ale również jako prezes Związku Młodzieży Wiejskiej, który zajmuje się właśnie tymi zadaniami z zakresu wychowania i oświaty młodzieży, wyrównywania szans edukacyjnych, dostępu do rynku pracy czy też przedsiębiorczości na obszarach wiejskich. Tu jest duża przestrzeń do współpracy między ochotniczymi strażami pożarnymi a innymi organizacjami lokalnymi, ponieważ możemy wykorzystywać w nowej perspektywie finansowej środki dedykowane przez Unię Europejską na wykorzystywanie szans. Z kolei w ramach środków krajowych, z którymi mamy do czynienia, brakuje mi takich propozycji, które pozwalałyby w dłuższym okresie uwalniać potencjał małych miejscowości i dawać szanse rozwojowe młodemu pokoleniu. Nie zapominajmy też, że przez ostatnie lata zablokowane były środki dla młodzieżowych drużyn pożarniczych. A te pieniądze, które są teraz przeznaczane na MDP, mogłyby zostać dużo racjonalniej wydane, gdyby wszystko było odpowiednio zaplanowane, ale tego planowania również dzisiaj brakuje. A wiemy doskonale, że przy pracy z młodzieżą systematyczność i planowanie działań jest jednym z priorytetów. Bez tego ciężko jest młodzież utrzymać w szeregach OSP.

Przecież władza chwali się, że tak dużo pieniędzy przekazuje na działalność MDP?

Niestety, pieniądze te są przekazywane w sposób nieracjonalny, nieefektywny i nieprzemyślany. Dotacje powinny być poprzedzone kompleksową analizą, która jest w Związku OSP RP, gdzie działają ludzie mający dużą wiedzę i doświadczenie w tej dziedzinie. Mamy szereg gotowych regulaminów, dokumentów w zakresie zawodów sportowo-pożarniczych czy wzorowego prowadzenia młodzieżowych drużyn pożarniczych. Przekazywane środki powinny korespondować z tymi regulaminami. A mamy do czynienia z prostym podejściem – damy pieniądze na sprzęt, a ludzie sobie jakoś poradzą. No nie. To musi być racjonalne planowanie przekazywania dotacji. Sam sprzęt i umundurowanie MDP nie rozwiązują tego problemu.

Był Druh zastępcą pełnomocnika Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej i koordynował zbieranie podpisów pod projektem przyznającym strażakom ochotnikom dodatki do emerytur. Czy jest Druh zadowolony z tego, w jaki sposób państwo zaimplementowało tą inicjatywę?

Jestem dumny z tego, że inicjatywa ustawodawcza przygotowana przez Związek OSP RP poparta przez strażaków w całym kraju blisko 250 tysiącami podpisów zyskała akceptację i rząd nie miał wyjścia. Presja ze strony strażaków była na tyle silna, że ten dodatek ratowniczy w końcu musiał zostać wprowadzony. Muszę podkreślić jedną ważną rzecz, która towarzyszyła nam przy projektowaniu tych zapisów. Zależało nam na tym, żeby każdy czynny strażak czy strażaczka w OSP mógł otrzymać ten dodatek, nawet w sytuacji, gdy brakuje dokumentacji. I mamy system, w którym ci, którzy powinni otrzymać te dodatki, je dostają. Teraz jest czas na to, żeby pomyśleć o poszerzeniu tej ustawy o strażaków, którzy ulegli wypadkom w czasie akcji i nie są w stanie dosłużyć tych wymaganych 25 lat. Mamy w tym względzie kilka propozycji. Pierwszy krok w tej sprawie został już wykonany i pamiętajmy, że to dzięki strażakom ochotnikom, którzy zbierali głosy w całej Polsce i podpisywali się pod projektem ustawy.

Presja ze strony strażaków i Związku była bardzo duża. Państwo samo nie wpadło na to, że jest taka potrzeba świadczenia stanowiącego dodatek do emerytur.

Nasze obecne państwo jest dobre w przejmowaniu pomysłów i inicjatyw od środowisk obywatelskich, społecznych i przedstawianiu ich jako swoje. Ale jeśli dobre pomysły są przejmowane i wykorzystywane, to należy się cieszyć. Gorzej, że w ostatnich latach mamy do czynienia z totalną ignorancją władzy i sytuacją, gdzie głos organizacji społecznych nie jest słuchany. A tak niestety było przy okazji wejścia w życie ustawy o ochotniczych strażach pożarnych z 17 grudnia 2021 roku. Nie słuchano uwag i propozycji Związku i w efekcie złą ustawę trzeba było poprawiać. Przez ten bałagan powstały problemy z uzyskaniem uprawnień do prowadzenia samochodów uprzywilejowanych, brakiem ekwiwalentu za szkolenia, z ograniczeniem katalogu działań ochotniczych straży pożarnych, co ma negatywny wpływ na możliwość pozyskiwania środków zewnętrznych. Część udało się naprawić, dzięki determinacji Związku, po naszych głośnych, wielokrotnych apelach, ale niestety szereg uwag i poprawek, które zgłaszał Związek, nie zostało uwzględnionych. Dlatego ustawa ta jest do ponownej gruntownej analizy i poprawki.

Gdy jeżdżę po Polsce i spotykam się ze strażakami, często słyszę o absolutnie niewystarczającej dostępności szkoleń dla ochotników.

Jest problem z dostępnością szkoleń dla strażaków ochotników, a także z możliwością udziału w nich ze względu na czas. Dobrze prosperujący przez lata system oparty o szkolenia e-learningowe w zakresie teorii został odrzucony i to było irracjonalne. Ten obszerny blisko 150-godzinny program szkolenia, z którym mamy do czynienia dzisiaj, powoduje, że przez blisko 3 miesiące strażacy ochotnicy muszą poświęcać wszystkie weekendy na wyjazdowe szkolenia. A nie każdego na to stać pod względem czasowym, rodzinnym i zawodowym. A przecież jeśli można kończyć studia w oparciu o e-learning, to można też odbyć teoretyczną część szkolenia podstawowego dla strażaków OSP. Wówczas każdy może wybrać sobie, kiedy poświęca na to czas i może się szkolić, będąc w domu z rodziną, tak jak to było przed ośmiu laty. Oczywiście ćwiczenia praktyczne trzeba odbywać pod okiem instruktorów z Państwowej Straży Pożarnej. Taki system pozwala oszczędzać cenny czas strażaków ochotników i dałby możliwość szkolenia się większej liczbie ludzi, których potrzebujemy, bo sprzęt sam nie udzieli pomocy.

Strażacy skarżą się również, że tych szkoleń jest zbyt mało i wiele osób czeka na przeszkolenie.

Jestem świeżo po cyklu spotkań, posiedzeń zarządów gminnych i powiatowych Związku, gdzie omawiany był ten problem, który odczuwany jest we wszystkich jednostkach. Wynika być może ze zbyt małej liczby instruktorów PSP i komór dymowych w ośrodkach szkoleń. Należałoby przemyśleć, czy nie podzielić szkolenia na etapy, tak by po kilkudziesięciu godzinach strażak ochotnik mógł brać udział w działaniach, z których zaliczył szkolenie. A dalej w miarę nabywania dalszych umiejętności zdobywał szlify w kolejnych etapach przygotowania do szerszych działań. To jest propozycja przedstawiana przez druhów z wielu jednostek, która powinna zostać poważnie potraktowana, przemyślana i przedyskutowana.

Brakuje również odpowiednich warunków w wielu remizach OSP, zaplecza socjalnego dla strażaków. Druhowie ostatnio poruszali ten problem na łamach naszego „Strażaka”.

Rozmawiamy o tym na szczeblu Zarządu Głównego. Potrzebny jest program gruntownej modernizacji remiz strażackich. Bywa, że są to po prostu niewielkie garaże, ale często też duże budynki, które wymagają nakładów, na co brakuje środków. Wojna w Ukrainie i fala uchodźców, ale też różnego rodzaju klęski żywiołowe i katastrofy pokazują, że brakuje w Polsce takiej infrastruktury, miejsc do tymczasowego, krótkiego zakwaterowania, które pozwoliłyby ofiarom takich zdarzeń znaleźć schronienie. Dlatego potrzebny jest program, w ramach którego każda OSP miałaby w remizie łazienkę z prysznicami, dobrze wyposażoną kuchnię, salę szkoleniową i zapas kilkunastu łóżek polowych. To powinien być standard. Jest także konieczność zapewnienia pralnic do mundurów po akcjach, na których znajdują się substancje szkodliwe, niebezpieczne dla zdrowia, których nie wolno przenosić do domów.

A z czego można to sfinansować?

Ze środków na ochronę ludności i na bezpieczeństwo Polski. To jest ważny element bezpieczeństwa w naszym kraju. Strażacy ochotnicy są w stanie bardzo szybko osiągnąć wymagany standard, który będzie takie zabezpieczenie dla ludności gwarantował. W poprzednich latach z MSWiA były przekazywane środki na niewielkie modernizacje, teraz w ogóle tego nie ma, bo huczne otwarcie łazienki czy toalety z przecięciem wstęgi nie nadaje się na zdjęcia. Dlatego politycy lubią przekazywanie czeków i samochodów w świetle fleszy i kamer. Taki samochód, jak pokazały niedawne liczne przykłady, może być przekazywany nawet wielokrotnie, żeby kilku polityków partii rządzącej mogło się z nim sfotografować.

Czy uczestniczy Druh w życiu swojej macierzystej OSP i nadal jest czynnym strażakiem ochotnikiem?

Wychowałem się w MDP, od 2008 roku nieprzerwanie jestem czynnym ratownikiem OSP. Biorę bezpośredni udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych, mam uprawnienia dowódcy. Później podnosiłem swoje kwalifikacje w Szkole Głównej Służby Pożarniczej, jestem inżynierem bezpieczeństwa pożarowego. W mojej Ochotniczej Straży Pożarnej w Marzęcicach udało mi się dokonać jednej rzeczy, z której jestem dumny. Pierwszą decyzją Zarządu OSP, do którego wszedłem, było utworzenie młodzieżowej drużyny pożarniczej. Dziś po 16 latach wychowankowie MDP przejęli stery w mojej OSP, w której wciąż jestem wiceprezesem, ale to są ludzie dobrze przygotowani, którzy doskonale organizują i prowadzą działalność naszej straży. Uczestniczą w działaniach ratowniczych, organizują fantastyczne zawody integrujące strażaków pn. Regionalny Turniej Strażacki, które gromadzą strażaków z czterech powiatów, są bardzo aktywni w akcjach charytatywnych i inicjatywach lokalnych. To pokazuje, że postawienie na młodzież w ochotniczych strażach pożarnych jest inwestycją z gwarancją pewnego zysku.

Jak podsumujemy tę rozmowę?

Apelem do strażaków ochotników o aktywne uczestnictwo w wyborach parlamentarnych 15 października i zachęcanie do tego swoich środowisk. Jako strażacy jesteśmy częścią świadomego społeczeństwa obywatelskiego, tym aktywnym elementem społeczności lokalnej, liderami. Dlatego powinniśmy dawać przykład, uczestnicząc w głosowaniu i zachęcać do tego członków naszych rodzin i znajomych, bo to jest nasz obywatelski obowiązek. Zachęcam, żeby na listach wyborczych w miarę możliwości wspierać strażaków ochotników, tych, którzy biorą udział w akcjach, tych, którzy są z nami na co dzień, a nie pokazują się w naszych remizach dopiero przed wyborami. To daje gwarancję dobrego reprezentowania straży i interesów OSP na szczeblu parlamentarnym, a z drugiej strony bezpośredniego kontaktu z tymi osobami. Strażak wybrany do parlamentu będzie wiedział, że musi zachować się honorowo, bo wie, że jak przyjedzie do swojej straży, to druhowie szybko go ocenią. Natomiast patrząc na zmiany, jakie w ostatnich latach zaszły w naszym kraju, na traktowanie strażaków ochotników w sposób instrumentalny przez polityków i przez kolegów z PSP, to chciałbym przytoczyć słowa papieża Jana Pawła II, które wypowiedział podczas pielgrzymki w Drohiczynie: Drogie Druhny, drodzy Druhowie, pożary gaście, ale ducha nie gaście. Przyjdzie czas na lepszą Polskę i uszanowanie ochotniczych straży pożarnych.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał się w miesięczniku „Strażak” nr. 10/2023